niedziela, 17 listopada 2013

Szczęście, gdzieś się zgubiło ?

Jak się czuję ? Jak mała, smutna dziewczynka, która zagubiła się gdzieś po drodze, szukając swojego szczęścia. I kto mi uwierzy w to, jak wiele mogłabym powiedzieć o swoim życiu, i mimo 18 lat życia ile i przez co przeszłam ? Cokolwiek bym nie powiedziała, to i tak ludzie wiedzą lepiej. Przeżyli moje życie, byli tam gdzie ja, wiedzą więcej niż ja sama. No szok. Fajnie wiedzieć, że było się w dwóch miejscach na raz, tego samego dnia, tej samej pory, z kim się to jest w ciąży, czyje to dziecko, a najgorętszym tematem jest "wpadła czy nie?", "samotna matka?". Szczerze ? Olać takich, ale gdy słyszy się po raz kolejny takie słowa, normalnie chętnie bym zrobiła rzeź i tych wszystkich co mówią takie rzeczy skutecznie zneutralizowała. Przejawy nienawiści ? Owszem. Wszystkiego nauczyła mnie pewna osoba. Która to przeczyta i będzie wiedziała, że to o niej mowa. Sposobem na życie, jaki obecnie stosuję, i myślę, że go nie zmienię to, nie mów za dużo o sobie, nikomu. Nie żal się, nie miej za dużo znajomych, ogranicz się do minimalnych kontaktów z osobami, które są wobec Ciebie w porządku, w moim przypadku jest to rodzaj płci mojej. Nie mam w życiu kolegi, znajomego, bo to właśnie faceci najwięcej mieszają, najwięcej głupot opowiadają. Czasami mam takie dni, że całą ferajnę na świecie facetów bym zamknęła w klatce i karmiła kocią karmą i mlekiem. Z pewnością faceci podobnie myślą o kobietach czasami :) Chociaż, co do tego szczęścia, nosząc pod sercem małego człowieka, który lada moment przywita świat krzykiem i płaczem, co powinnam się cieszyć, ja nie potrafię czasem. Czasami pękam ze szczęścia, że urodzę córkę, a czasami mam na tyle dość, że najchętniej wsiadłabym w samochód i rozpłaszczyła się na drzewie. Co z tego całego szczęścia, skoro osoba, drugi materiał genetyczny dziecka, zmienia zdanie jak skarpetki ? Raz tak, raz tak.. Jest dobrze, czuję się tak szczęśliwą i spełnioną kobietą, że po prostu mogłabym całym tym szczęściem sprawić, że latam, ale jak jest źle, to czuje się jak zbity kot, który siedzi gdzieś za szafką i popłakuje. Siedzi, siedzi i co ? I płacze, użalając się bez sensu nad swoim marnym losem, i nad tym jak coś przetłumaczyć, by w końcu ktoś uwierzył. By choć raz poczuć się, że jedna, jedyna osoba uwierzyła. Choć po takim zepsuciu, trudno uwierzyć, ale jednak się starać, postarać się, tym bardziej, jak łączy coś więcej jak uczucie. Jest mały człowiek, praktycznie gotowy do wyjścia. Oczekujący obojga kochających rodziców, szczęśliwej rodziny, pomocy i powierza całe swoje niemowlęce i dziecięce życie w ręce tych dwóch osób. W dorosłości oczekujące ciepła i wsparcia.. A co gdy tego nie można do końca dać ? Jak się czuję takie dziecko, gdzie ono ma szczęście ? Liczyło na coś, nie jest niczemu winne a ma być tak potraktowana ? Łzy lecą mi jak grochy, nie pamiętam wieczoru, żebym nie płakała choć przez chwilę, czuję się właśnie jak ten kot wtedy.. Dość ma się wszystkiego, i wszystko ma się gdzieś, wysmarkuje się tonę chusteczek i kładzie się w końcu spać. Rano wstaje, patrzę w lustro, oczy czerwone i spuchnięte od płaczu, i kolejne spojrzenie sobie w oczy i bezsensowne wmawianie "wszystko będzie dobrze", ja się pytam, jak ma być do cholery dobrze jak tylko jedna strona się stara !?, i codziennie tak samo. Dobrze, że istnieje takie coś jak korektor, puder, podkład, tusz do rzęs i eyeliner. Można się dobrze ukryć i wyjść do osoby którą się kocha, licząc na to, że nikt nie zauważy.. Może i fakt, najbliżsi może nie zauważą od razu, ale ma się wrażenie, że obcy ludzie wiedzą, że kogoś coś gnębi, jaki ma humor i wiedzą, że płakał zeszłego dnia.. Zawsze mam tak nieodparte wrażenie, że każdy się gapi wtedy.. Jak żyć, gdy każdego dnia nikt nas nie zauważa. Jak udowodnić, że coś potrafimy, jeśli na każdym kroku słyszymy tylko krytykę. Jak zwyciężyć, jeśli pochwał brak. I jak wyjść na powierzchnię, gdy każde słowo sprawia, że osoby nieśmiałe jeszcze bardziej zamyka się w sobie i ucieka w swój własny świat. Jak być szczęśliwym skoro brak tego szczęścia ? No właśnie, JAK!? Zawsze chciałam być doskonała, dla Niego ( tak o Tobie mowa), dla Niego żyć, bo Jemu oddałam całe swoje poświęcenie, i dałam najwięcej ile mogłam. A tu wszystko nie jest docenione chyba.. Choć ja mam takie przeświadczenie, że coś od siebie dałam, osobie którą na prawdę kocham i darzę wielkim uczuciem. I choć pewnie tego nie widzi, ale staram się by zmieniać się i ulepszać z dnia na dzień, staram się odbudować utracone belki, by to wszystko trzymało się. Każdego weekendu kiedy przyjeżdżam w swoje strony, chcę spędzać właśnie z nim. Bez względu na to ile złego na wzajem do siebie żywimy, upajam się patrzeniem na niego jak gra w samoloty i ma ten błysk w oku jakby robił coś o czym zawsze marzył by się spełniło realnie. Upajam się każdym krokiem, dotykiem i spojrzeniem, nawet takim gdy nie widzi, że patrzę. Po prostu "dlaczego ze mną jeszcze wytrzymujesz?", dlaczego ? bo to właśnie jest miłość i oddanie. Upajam się widokiem praktycznie całkiem mi obcej osoby a zarazem tak bliskiej mojemu sercu i duszy. Nie wierzyłam, ze spotkam kogoś takiego, z kim będę mogła porozmawiać bez skrępowania na każdy temat. Nawet tej najbardziej głupi czy intymny. Lubię wracać w miejsca, gdzie spotkało mnie coś dobrego, gdzie spotkałam kogoś ważnego dla mnie (wciąż pamiętam spotkanie pod Parkową, białą bluzę i spodnie moro, i ten uśmiech i spojrzenie, które powaliło mnie na kolana), Lubię powroty, bo stale mam nadzieję, że wciąż na mnie czekasz. Mam taki bałagan w życiu, że czasem nie potrafię poukładać myśli, chciałabym zrobić coś, co w końcu ułoży moje życie w całość. Czy tak się da ? Próbuję póki mam siłę. Ale popatrz na mnie czasem tak inaczej, tak po ludzku. Popatrz na mnie jak na kobietę pełną ciepła i miłości do Ciebie. Skruszyłam taki gruby mur jak sam wiesz, żebyś mógł poczuć i pokochać mnie. Ale udowodnię wam wszystkim, że na coś mnie stać. Udowodnię, że sobie poradzę, dam radę nawet jeśli będzie mnie to dużo kosztowało. Bo ja walczę do końca, mam w sobie wiarę i to ona trzyma mnie na powierzchni. Mam też coś paskudnego w charakterze, co często mi się przydaję. A ja staje do walki, do walki z życiem i przeciwnościami losu. Może przegram, ale przynajmniej zrobię wszystko co mogę.

Podarowałeś mi coś, co nawet trudno nazwać. Poruszyłeś we mnie coś, o istnieniu czego nawet nie wiedziałam. Jesteś i zawsze będziesz częścią mojego życia. Zawsze.

poniedziałek, 30 września 2013

Jak wygrana w totka.

Czy ktoś z Was podczytujących może mojego bloga, zastanawiał się kiedyś jakby to było, gdyby wygrał niewyobrażalnie dużą sumę w totka ? Z pewnością większość myślała, co by sobie za to kupiła, gdzie te pieniądze wydała, i gdzie je w ogóle przechowywała. Ale myślicie sobie, że prędzej człowiek będzie wąchać kwiatki od spodu niż wygra taką sumę. Niemożliwe ? A może jednak ? Ja Wam mogę powiedzieć, że ja takiego swojego totka "wygrałam" dwa razy. Oczywiście nie są to pieniądze ale jest to coś ważniejszego i bezcennego, Miłość. Jedna w sercu pod postacią mojego Ł. druga rozwijająca się pod moim sercem, w brzuszku, malutka istotka Natalia. Choć jeszcze nie jest z nami na świecie, to oczekuję Jej z niecierpliwością, i nie mogę się doczekać kiedy przytulę Ją do siebie i powiem sobie "Największe szczęście jakie mnie kiedykolwiek spotkało,  jest tylko moje, na zawsze." Po tak przykrych wydarzeniach jakie spotkały mnie we wcześniejszych latach życia, gdzie mająca prawie wszystko osoba młoda powinna być uczona jaką być w życiu, musiała praktycznie radzić sobie sama. Ze względu może takiego, że zawsze byłam cicha, nikomu nie zawadzałam, i nie lubiałam zwierzać się ze swoich problemów. Co doprowadziło oczywiście do konsekwencji w dzisiejszym życiu. A więc po takich wydarzeniach, w końcu będę mogła cieszyć się tym, co zawsze chciałam mieć. Mężczyzną, którego kocham najmocniej z całego serca, i córką. Bo to ta data 14.07.2012 zmieniła mnie na całe życie. Otworzyły mi sie drzwi do mojego małego Raju. Miałam tylko dla siebie Ł. osobę, która przez wiele lat nie potrafiła kochać, uznawała, że nie miała serca. Ja pojawiłam się po to, by pokazać mu, że jedak to serce jest, tylko trzeba je odpowiednio wybudzić. Udało mi się, dostałam w zamian taką miłość jakiej się nawet nie spodziewałam. Przyszedł zmienić moje życie. Chciał włożyć mi miecz do ręki i nauczyć walczyć, bronić się i wiedzieć co mi się należy a co nie.Poświęcił mi swój czas olewając przy tym kumpli, a każdy który śmiał mu się sprzeciwić ostro obrywał. Zarywał nocki, by sprawdzić, czy śpię spokojnie, dbał o to by żaden facet nie miał ze mną kontaktu bo wierzył w to co się działo kiedyś. I gdzie jest jakieś ale ? No właśnie tutaj, że gdzieś to wszystko się zgubiło. Może sama przyczyniłam się do tego, ale z pewnością wina nie leży tylko po mojej stronie. Wiem, wiem, dużo zawaliłam, samymi kłamstwami, ale nie wiem dlaczego to robiłam, może myślałam, że w ten sposób będę jakaś lepsza dla niego, że jak skłamię to uzna mnie za idealną i pokocha bardziej ? Na prawdę nie jestem w stanie napisać do końca dlaczego tak a nie inaczej, strasznie głupio myślałam.. No i własnie tymi kłamstwami doprowadziłam do tego, że On się odwrócił po części ode mnie. Z perspektywy czasu patrzę na to i biję się w głowę, dlaczego ja głupia po części sama doprowadziłam do tego ? Ale nie wszytsko było kłamstwem. Bo to, że kocham, dażę Go ogromnym uczuciem, walczę choć czasem brakuje sił, i to jak było w moim życiu jest prawdą. On doskonale wie, jak byłam traktowana przez ludzi. Jaką opinię ludzie mi wyrobili.. Zwyczajnie bezpodstawnie. Co kogo obchodzi z kim się spotykam, co robię, gdzie sie uczę, jak się prowadzę ? Czy inni nie mają swojego życia, tylko ciąglę gadają o moim ? Czym ja sobie zawiniłam na takie życie ? Tym, że nigdy nikomu nie przeszkadzałam a żyłam sobie tylko cicho gdzieś w kącie. Nigdy się nie wychylałam ponad miarę. Chciałam tylko w końcu mieć coś swojego, coś na zawsze, coś co mogłam pielęgnować do końca i cieszyć się nawet tym, że powiedziałeś mi głupie "cześć". Tak, ta data co jednej dziewczyna wystarczyło, że Cię zobaczyłą a powiedziała sobie, że musisz byc ojcem jej dziecka, i niewiele tym co miała pokochała i zaświeciła ci swiatło, chciała jak najlepiej a nie zawsze wychodziło dobrze, chciała Cię nauczyć miłości i jej się udało, chciała Ci dać iskrę nadziei ale Ty zawsze znajdywałeś dziurę w calym i wyolbrzymiales problemy, które ja zawsze starałam się załagodzić, walczyła jak lwica o to co jej, poświeciła caly swoj czas olewajac przy tym szkołe, a każda zaslyszaną plotke olewała nigdy nie brała pod uwage tego co slyszała, bo dla niej liczy sie to jakim sie jest wobec drugiej osoby, w najgorszych chwilach przyjeżdżała, żeby ratować to co ma najcenniejesze, ale obiecala Ci, że skończy szkołę i zda maturę, wiedząc jak ciężko będzie z dzieckiem, ma aspiracje, i chce Ci dać rodzinę, choć nie jest idealna dużo zepsuła, stara Ci się wynagrodzić i spedzac każdą wolną chwilę z Toba żeby dać Ci choć trochę czasu mile spędzonego, stara się by było dobrze, ale dobrze musi byc z obydwu stron, znosi kazdą przykrość z cięzkim sercem, ale wie, że robi to wobec MIŁOŚCI. Takiej miłości z jakiej zostało poczęte to dziecko. Pomyślicie pewnie, głupia, po co tyle się produkuję. Odpowiem. Bo kocham, nie miałam w życiu nic bardziej cenniejszego, dlatego tak się tego trzymam. A z pewnością zależy mi. Na koniec powiem Wam, że choćby skały (...) a mury pękały, bedę walczyć ile się da. O. !


Nie wiem jak jest teraz, ale pomimo wszystko jak jest, jesteś ze mną, starasz się kochać tak mocno jak kiedyś. Po prostu jesteś. Wiesz jak jest jak są kłótnie między nami, padają ostre niepotrzebne słowa, które trafiają jak kamień w wodę i długo spadają na dno, żeby w końcu uderzyć i żeby tylko zabolało. Jedynie Ty wiesz jak mi ciężko. I mimo tego, że czasem mówisz, że mnie nienawidzisz, wiem, że w głębi duszy mówisz "jak ja ją kocham, nie mogę tak tego zostawić." Wiem jak to jest, gdy bijesz się z myślami, samej mi nie jest łatwo. Ale staram się zapomnieć o tych złych chwilach. Choć czasem łzy leca same jak grochy, mam jeszcze siłę by walczyć. Walczyć o tą Miłość. Bo tylko Ty wiesz jak wielką siłę przebicia mam.
[Post kieruję własnie do Ciebie, jeśli czytasz wiesz, że to do Ciebie.]  Kocham Cię. A raczej My Kochamy Cię, Twoja Madzia w dwupaku.



środa, 18 września 2013

Jak to jest z tą miłością..

No właśnie, jak to z nią jest ? Każdy chyba przeszedł etap zakochania, krótszego lub dłuższego związku, wzlotów i upadków. Jak sama nazwa "miłość" wskazuje na coś wyniosłego, ogromnego, nieskonczonego, nieskazitelnego, bynajmniej ja to tak odbieram. Można o niej mówić w nieskonczoność. Cofnę się do czasu niewiele ponad rok wstecz, kiedy pierwszy raz poczułam, że się zakochałam. Pierwsze spotkanie, pierwsza wymiana spojrzenia i myślałam, że świat się zatrzymał, a poza tym człowiekiem i jego spojrzeniem nie widzę nic innego. I ten uśmiech.. Do tej pory jak sobie przypomne o tym robi mi się ciepło na samą myśl. Miłość od pierwszego wejrzenia ? Dużo jest opinii na ten temat, ale ja wiem jedno. To jest możliwe ! Tyle marzyłam, i tyle śniłam o takiej osobie jak On. Aż w końcu jak Anioł z nieba. Nie mogłam uwierzyć, że moje marzenie się spełniło. Takiego chciałam i taki się pojawił. Za pierwszym spojrzeniem wiedziałam i pomyślałam sobie, że "On musi być mój !", a może troszkę samolubnie "On musi być ojcem mojego dziecka."
Otoczką naszej miłości nie było nic nadzwyczajnego- wspólne spotkania, oglądanie filmów, śmianie się i rozbawianie nawzajem, a w szczególności poznawanie się, oraz baaardzo dużo rozmów, wspólnej wymiany doświadczeń i tajemnic. Nie wymagałam od Niego finansowych poświadczeń naszego uczucia. Wystarczyło jak sam od siebie coś mi dał. Nigdy nie przeliczałam naszej miłości na pieniądze, czy prezęty. Nie potrzebowałam kwiatków, misiów, zakupów za które mi zapłaci, czy samochodu.. Wystarczył na prawdę jakiś drobiazg lub gest z Jego strony a ja byłam przeszczęśliwa, nie było dla mnie znaczenia ile czy za ile. Dla mnie nie miało znaczenia czy ma pieniądze, czy posiada jakieś watości materialne jak np. samochów, tak samo jak nie obchodziła mnie sytacja materialna Jego rodziny. Skupialiśmy się na naszej miłości, i ona była najważniejsza. Wiele ludzi dziwiło się, że nie jesteśmy taka normalna parą, nie wychodziliśmy na imprezy, do baru czy klubu, woleliśmy cieszyć się sobą w domu i oglądnać razem film, spędzić miło i przyjemnie popołudnie i wieczór we dwoje. Miłość, trochę zwariowana, nie zawsze odpowiedzialna, namiętna i całkowicie nas wciagnęła i zaangażowała.
Na początku są motylki w brzuchu, pędzi sie jak na skrzydłach, chce się spędzać jak najwięcej czasu z tą drugą osobą i uśmiecha na samą myśl. Ja tam mam do dziś. Nie wiem jakim cudem się to utrzymało, gdy wiele osób mówi, że po jakimś czasie przechodzi w rutynę. Ja mam nadal motylki w brzuchy i te wszytskie fikołki. A każdy wspólny seks, jest jak za pierwszym razem. Uczucie nie do opisania. Wspaniałe. Mimo tego, że jest tak pięknie i miłość trwa, z jakimś czasem pojawiają się problemy i miłość zaczyna walczyć o swoje przetrwanie. W moim związku to ja zawsze byłam strona walczącą, i zawsze ja próbowałam załagodzić konflikty, ze względu takiego, że moja miłość jest przeogromna. Twierdziłam, że nic nie zniszczy miłości jaka jest między nami. Być może się pomyliłam, ale wiele myślę czego nie napiszę, by nie zapeszyć, ale powiem jedno. Gdy dwoje ludzi sie kocha to prędzej czy później znajdą do siebie drogę. U nas w związku, zaczęło sie psuć po jakichś głupich plotkach, które On gdzieś zasłyszał. Nie mówię, nie jestem święta i sama też zepsułam dużo, ale staram się naprawić na tyle ile mogę. Nie będę się wgłebiać w problemy jakie są między nami, bo tylko ja wiem ile przeżywam i ile cierpię. Zaczęły sie kłótnie, wypominania, brak zrozumienia, i nadszarpnięte zaufanie. A bez zaufania wiadomo, ciężko jest zbudować trwałą i zdrową relację. A przecież nie chodzi o spowiadanie się z każdej minuty życia, choć i tak bywało. Od czasu poznania Jego rozbłysnęłam i wyładniałam, zaczęłam bardziej zwracać uwagę na swój wygląd, bardzo dużo się uśmiechałam. Ale jak zaczęły się problemy poszarzałam. Z zewnątrz może wyglądało, że jest okej, ale w środku cała krzyczałam. Nie wiem jak ja do tej pory sobie radzę, jeszcze będac w ciąży. Nie wiem.. Ciagle płaczę choć zdaję sobie sprwę, że udziela się to też Małej. Nie potrafię słuchac już jaka to jestem najgorsza, nie potrafię słuchac jak Facet którego darzę takim wielkim uczuciem mówi, że nie chce widziec swojego dziecka.. Nie rozumiem tego.. Dlaczego Facet kóremu tyle dałam i tyle poświęciłam odgrywa się na mnie w tak podły sposób.. ? I zostawia mnie i  swoją córkę w momencie kiedy najbardziej Go potrzebujemy.. Dlaczego jestem niesłuszie o coś oskarżana ? Wiem, może też zawiniłam, ale nie jestem na tyle głupia, żeby dla 5 minut zabawy, poświęcić swój związek który dawał mi wszytsko. Nie poświęciłabym Faceta, który daje mi wszytsko, zadowala pod każdym względem dla 5 minut zabawy. Nie wiem dlaczego jak facet coś sobie wmówi to już nie ma odwrotu..

Jeśli to czytasz, mam nadzieję, że kiedyś zrozumiesz jak wiele dla mnie znaczysz, gdy zmienisz zdanie, u mnie masz zawsze otwarte ramiona. Zawsze będę Cię kochać i czekać na Ciebie, bez względu na to czy do końca życia czy nie. 


 .` Pamiętasz mnie jeszcze? To ja... Ta, która nie potrafi przestać Cię kochać... Ta która za cholerę nie wie, jak ma dalej żyć, bo nie umie sobie Ciebie wyperswadować. Ta, której zapewne nienawidzisz za to, że "zaśmieca" Ci życie jakimiś "ubzduranymi" uczuciami... I myśli sobie, że kiedyś jej uwierzysz. Głupia jest,wiem.. Ta, która nie umie się uwolnić od wspomnień spływających po policzkach co wieczór, gdy wszystko wraca. Ta, która udaje, że Cię nienawidzi, ale Cię kocha... Ta, która marzy tylko o tym, byś w końcu poczuł to samo. Jak w tych pieprzonych komediach romantycznych, gdzie każda historia ma swój happy end i wszyscy są szczęśliwi. Ona żyje nadzieją z dnia na dzień. Nie wie, czy przeżyje jutro.`

środa, 4 września 2013

Zawsze coś..

Otwieram bloga, by napisać coś nowego, w głowie tysiąc myśli, a gdy przyjdzie do pisania, nie wiem od czego mam zacząć. Biorąc pod uwagę to, że jestem uczuciową osoba i bardzo lubię myśleć o uczuciach może od tego coś zacznę. Zadam pytanie: "Po co żyjesz?". Wiele z Was powie: nie wiem, po to by umrzeć, po to by żyć, bo nie mamy innego wyjścia." A czy ktoś z Was głębiej zastanowi się nad tym ? Pewnie nie. Tyle ile ludzi na świecie, tyle odpowiedzi. Dla niektórych żyć, to przeżywać, doświadczać, pokonywać trudności codziennego dnia, spełniać marzenia, osiagać wyznaczone cele. A gdy tych celi zabraknie ? Co wtedy ? Codziennie kładziemy się spać, wstajemy rano, przeżywamy dzień jak zwykle, praca, szkola, dom i znów kładniemy się spać. I tak leci dzień za dniem, aż pewnego dnia stajemy przed lustrem i myslimy sobie "co ja w życiu osiagnąłem/osiągnęłam?" "Mam dom, prace, być może rodzinę ale co z tego?". Warto się zastanowić nad tym głębiej. Choć jak kto woli, by nie popaść w jakąś paranoję. To w takim razie jak jest życie, to czym jest miłość ? Dla mnie te dwa aspekty życiowe są powiązane. Miłość, tak samo jak życie ma wiele definicji. Każdy ma swoją. Dla mnie miłość jest czymś pięknym, czymś co sie przeżywa, daje poczucie ciepła na duszy, ale uwielbia też ranić. Niestety, i pewnie większość się z tym spotkała. Życie rozkłada karty, a my tylko gramy. Mamy ustalone cele, niektórzy odgórnie mają narzucone.
Wracając do miłości, większość z Was ma kogoś kogo może kochać i darzyć uczuciem. Ja też mam kogoś takiego, choć sprawa jest bardzo skomplikowana. Ale miło jest mieć kogoś na zawsze, kochać szczerze, przytulać i całować. Cieszyć się z tą osobą chwilą, jaką moge z nią spędzać, że mogę się przytulić, dotknąć, powiedzieć ciepłe słowo. Stworzyć szczęśliwy dom i rodzinę. Dać wsparcie i wszelkie oddanie. Ale żeby nie stwierdzić, że się zdobyło ta osobę na własność, na zawsze, bo tak na prawdę każdego dnia małymi kroczkami zdobywa się na nowo, odkrywa nowe rzeczy. Żadnego dnia nie powiem, że mam coś na zawsze, bo ja każego dnia chcę walczyć z przeciwnościami losu i na nowo zdobywać. Każdy dzień spędzać tak jakby miał być ostatni, całować na dzień dobry i na dobranoc. Zawsze interesować się drugą osobą, dać jej poczucie bezpieczeństwa. Nigdy nie chcieć dla niej źle. Nigdy nie sprawić wrażenia, że jest się czymś złym, dawać ciepło, kolorować świat we wszytskich kolorach. Spełniać marzenia nawzajem. A gdy dochodzi do tego dziecko, tak jak w moim przypadku, życie zmienia się diametralnie. Żyje się z myślą, że za 9 miesięcy pojawi się owoc miłości dwojga kochających się ludzi. Kawałek tego co pozwoli zachować miłość dwojga ludzi. Razem przezywać każdą wizytę u lekarza, każde USG, obserwować jak z małej fasolki tworzy sie człowiek, podobny do osobników które dały mu życie. Cieszyć się każdym ruchem w brzuszku, każdym kopniakiem, nawet tym mało przyjemnym, cieszyć się z wiadomości o płci, głaskać i dotykać brzucha. Póżniej cieszyć się z pierwszego płaczu zaraz po porodzie, pierwszego uśmiechu, pierwszego słowa, ząbka czy kroku. Wziąć na ręce przytulić i obdarzyć rodzicielską miłością. Powiedzieć sobie "Jaki jestem szczęśliwa/jaka jestem szczęśliwa, mam coś co miliony ludzi na świecie nie może mieć. Mam Dziecko. Najcenniejszy Skarb pod całym słońcem." Wykrzyczeć całemu światu jakim się jest szczęśliwym. Przeżywać z dzieckiem wspólnie pierwszy dzień w szkole, pierwszą piatkę i pierwsza jedynkę, pierwszą miłość i później jej rozterki. Wspierać i dawać poczucie bezpieczeństwa, uczyć życia, miłości. Dziecko bierze przykład z rodziców. Stawia sobie je za priorytet. Dlatego tak ważne w wychowaniu dziecka jest obecnośc obydwojga rodziców i ich miłości. W zamian za to dziecko syn czy córka odbarzy rodziców bezgraniczna dziecięcą miłością, którą trzeba pielęgnować. Spedzieć czas, tłumaczyć czym jest życie i miłośc, jak sobie radzić z trudnościami. Skarbem jest usłyszeć od własnego dziecka "Dziękuję za życie", "Mamo Tato kocham was". Aż łza się w oku kręci.

„Ja budzę się rano obok niego i szeptem milczę mu do ucha siebie. Chociaż czasami chciałabym mu to wykrzyczeć. Ale potem zastanawiam się: po co? On i tak słyszy to milczenie. On zawsze dokładnie wie, co chce mu powiedzieć. Nawet wtedy, gdy milczę. Czasami wydaje mi się, że nawet uśmiecha się we śnie, gdy tak na niego patrzę oparta na łokciu. I jestem pewna, że w tym momencie w swoim śnie delikatnie ociera mi łzy. Bo widzisz, ja jestem bardzo szczęśliwa kobietą. Jestem największą szczęściarą, jaką znam.”

Otóż to..

Mój blog powstał pod wpływem jakichś emocji. Chciałam gdzieś wylać swoje myśli, refleksje, przemyślenia. Poczatkowo nie wiedziałam, czy chcę założyć takie coś jak "wirtualny pamiętnik" czyli blog, ale doszłam do wniosku, że czasem lepiej jest coś napisać niż wyrazić słowami. A gdzie mam mówić, do kogo ? Przecież jestem dorosła, nie będę sama do siebie mówić, lub chodzić po pokoju i do wszystkiego na około powtarzać coś, jak to i tak nie zrozumie, choć i tak się zdarza. Być może te moje wypociny ktoś przeczyta, ktoś może znajdzie radę, pomoc, a może nauczy się na moich błędach. Kto wie, zawsze można próbować.
Przydałoby się napisać kilka słów o sobie. A więc, jestem 18-letnią przyszłą Mamą, obecnie jestem w 25 tygodniu ciąży, czyli półmetek już za mną. Kończę teraz klasę maturalną, zwyczajową majową MATURĄ 2014. Zapytacie o płeć, Dziewczynka. Razem z Narzeczonym, a raczej jego wyborem była Natalia Aleksandra. Mnie się bardzo podoba, i myślę, że z wszytskich imion jakie mieliśmy to najbardziej pasuje do Małej. Pomyślicie pewnie jak to jest, taka młoda, ledwo weszła w "wymarzone" 18 lat i już dziecko. Z Ł. jesteśmy razem ponad rok. Nie planowaliśmy dziecka tak wcześnie, tymbardziej, że ja nawet wiedziałam, że nie chciał mieć dzieci, lub miec je całkiem pózniej, owszem rozmawialiśmy jakby to było, kiedy, jak.. Od początku pierwszego spotkania była to "strzała amora", ja zakochałam się po uszy, choć nie planowałam związku, ale wiedziałam, że nie mogę odpuścić żeby ta znajomość przeszła mi koło nosa. Wiedziałam w głębi duszy, że to właśnie ten, że to z nim chcę spędzić resztę życia, i z nim chcę mieć dzieci. Spotykaliśmy się, i tak od słowa do słowa aż do związku. Dwoje ludzi, z zaciętym charakterem spotkało się przypadkiem i zaplanowało sobie razem przyszłość. W późniejszym czasie okazało się, że mamy tyle razem wspólnego, rozumiemy się praktycznie bez słów, wystarczy jedno spojrzenie a wiemy co w danym momencie odczuwamy. Rozumiemy się we wszytskim. Choć i ja i on mamy strasznie uparte charaktery i czasem żadne nie odpuści, to i tak kocham tego mojego Potworka. Co mnie w nim urzekło ? Pierwsze spotkanie, wymiana spojrzeń, oczy i uśmiech. To mnie urzekło. Po prostu nie widziałam nic bardziej słodszego niż wtedy. Do tej pory te oczy i ten uśmiech jest najsłodszą rzeczą dla moich oczu. Balsam dla duszy, łagodzący każdy foch, każdy ból. A dotyk tych dłoni, potrafi zagłaskać każdą ranę. Załagodzić każdy ból. Męska dłoń, delikatna a zarazem z pazurem. Uścisk ramion, męskie ciepło, które potrafi poskromić każdą moją wredną strone. Wystarczy tak niewiele, żeby mógł mnie uszczęśliwić. Bez słów, samym spojrzeniem, dotykiem. Jak to się dzieje, że dwoje obcych sobie ludzi rozumie się bez słowa, i tak potrafi się rozkochać ? Do tej pory gdy patrzę na jego słodką śpiącą buźkę myślę sobie "te oczy, usta, nosek, ogólnie wszystko jest takie słodkie, że mogłabym utonąć w tym". A jego głębokie spojrzenia. Wyobraźcie sobie, że ja każdego dnia kocham mocniej, nie było chwili kiedy powiedziałabym, że nienawidzę, niecierpię go, mam go dośc, chyba, że coś pod wpływem emocji, ale to zazwyczaj wtedy mówi sie różne mało istotne przykre rzeczy. Ale każdego dnia budzę się i zasypiam z jego imieniam na ustach, nawet wtedy kiedy on ma mnie serdecznie dośc, i nie chce mnie widzieć. Myślę co robi, jak się czuję. Z czasem zaczęłam wypełniać każdą wolną myśl jego osobą. Jadąc autobusem, zmywająć naczynia, wynosząc śmieci czy się ucząć. Łapię się czasem na tym, że powiem sobie na głos "Japierniczę jak ja Go kocham".
Dokładnie nie wiem w sumie jak określić znaczenie "miłość", ale moim zdaniem moja miłość wygląda właśnie tak, oczywiście do tego dochodzą motylki w brzuchu za każdą myślą i każdym spotkaniem, za każdym spojrzeniem i każdym dotykiem. I westchnienie tego ciepła na sercu. Do tego diametralna poprawa nastroju jak się widzi taki słodki uśmiech. I nawet nie wiem jak bardzo by mnie wkurzył czy obraził, w głębi duszy wiem, że kocham i poza nim świata nie widzę. Mogę śmiało przyznać, że jestem najszczęśliwszą osobą pod słońcem, mimo tych wszytskich przykrości i niepowodzeń jakie nas spotykają.
Tak się rozpisałam, ale muszę coś zostawić na nastepny raz, by się zmotywować do pisania. Może to w jakims stopniu zrzuci ten mój ciężar jaki nosze w sobie. Chcę tylko dodać, że to co jest tutaj napisane, jest moją własnością i moim szczerym uczuciem.

 Gdy odchodzę od niego obrażona,
  [Idzie za mną.]

Gdy patrzę na jego usta,
  [Całuje mnie.]

Gdy go popycham i biję,
  [Chwyta mnie i nie puszcza.]

Gdy zaczynam do niego przeklinać, 
  [Całuje mnie i mówi, że kocha.]
Gdy jestem cicha,
  [Pyta, co się stało.]

Gdy go ignoruję,
  [Poświęca mi swoją uwagę.]

Gdy go odpycham,
  [Przyciąga mnie do siebie.]

Gdy mnie widzi w najgorszym stanie,
  [Mówi, że jestem piękna.]

Gdy zaczynam płakać,
  [Przytula mnie i nie odzywa się słowem.]

Gdy widzi jak idę,
  [Podkrada się za mną i przytula.

Gdy się boję,
  [Ochrania mnie.]

Gdy kładę głowę na jego ramieniu,
  [Nachyla się i mnie całuje.]

Gdy kradnę jego ulubioną bluzę,
  [Pozwala mi ją zatrzymać i spać z nią w nocy.]

Gdy mu dokuczam,
  [On też mi dokucza, i robi, że się śmieję.]

Gdy nie odzywam się przez długi czas,
  [Zapewnia mnie, że wszystko jest dobrze.]

Gdy patrzę na niego z wątpliwością,
  [Uzasadnia.]

Gdy łapię go za rękę,
  [Łapie moją i bawi się moimi palcami.]

Gdy zdradzam mu sekret,
  [Zatrzymuje go dla siebie.]

Gdy patrzę mu w oczy,
  [Nie patrzy w inną stronę, póki ja tego nie zrobię.]

Gdy za nim tęsknie,
  [Wie, że mnie to boli w środku.]
Gdy mówię, że to koniec,
  [On wie, że dalej chcę, żeby był mój.]

Gdy podbiegam do niego z płaczem,
  [Pierwsza rzecz, którą mówi to: "Kogo mam skopać, Kochanie?".]