niedziela, 17 listopada 2013

Szczęście, gdzieś się zgubiło ?

Jak się czuję ? Jak mała, smutna dziewczynka, która zagubiła się gdzieś po drodze, szukając swojego szczęścia. I kto mi uwierzy w to, jak wiele mogłabym powiedzieć o swoim życiu, i mimo 18 lat życia ile i przez co przeszłam ? Cokolwiek bym nie powiedziała, to i tak ludzie wiedzą lepiej. Przeżyli moje życie, byli tam gdzie ja, wiedzą więcej niż ja sama. No szok. Fajnie wiedzieć, że było się w dwóch miejscach na raz, tego samego dnia, tej samej pory, z kim się to jest w ciąży, czyje to dziecko, a najgorętszym tematem jest "wpadła czy nie?", "samotna matka?". Szczerze ? Olać takich, ale gdy słyszy się po raz kolejny takie słowa, normalnie chętnie bym zrobiła rzeź i tych wszystkich co mówią takie rzeczy skutecznie zneutralizowała. Przejawy nienawiści ? Owszem. Wszystkiego nauczyła mnie pewna osoba. Która to przeczyta i będzie wiedziała, że to o niej mowa. Sposobem na życie, jaki obecnie stosuję, i myślę, że go nie zmienię to, nie mów za dużo o sobie, nikomu. Nie żal się, nie miej za dużo znajomych, ogranicz się do minimalnych kontaktów z osobami, które są wobec Ciebie w porządku, w moim przypadku jest to rodzaj płci mojej. Nie mam w życiu kolegi, znajomego, bo to właśnie faceci najwięcej mieszają, najwięcej głupot opowiadają. Czasami mam takie dni, że całą ferajnę na świecie facetów bym zamknęła w klatce i karmiła kocią karmą i mlekiem. Z pewnością faceci podobnie myślą o kobietach czasami :) Chociaż, co do tego szczęścia, nosząc pod sercem małego człowieka, który lada moment przywita świat krzykiem i płaczem, co powinnam się cieszyć, ja nie potrafię czasem. Czasami pękam ze szczęścia, że urodzę córkę, a czasami mam na tyle dość, że najchętniej wsiadłabym w samochód i rozpłaszczyła się na drzewie. Co z tego całego szczęścia, skoro osoba, drugi materiał genetyczny dziecka, zmienia zdanie jak skarpetki ? Raz tak, raz tak.. Jest dobrze, czuję się tak szczęśliwą i spełnioną kobietą, że po prostu mogłabym całym tym szczęściem sprawić, że latam, ale jak jest źle, to czuje się jak zbity kot, który siedzi gdzieś za szafką i popłakuje. Siedzi, siedzi i co ? I płacze, użalając się bez sensu nad swoim marnym losem, i nad tym jak coś przetłumaczyć, by w końcu ktoś uwierzył. By choć raz poczuć się, że jedna, jedyna osoba uwierzyła. Choć po takim zepsuciu, trudno uwierzyć, ale jednak się starać, postarać się, tym bardziej, jak łączy coś więcej jak uczucie. Jest mały człowiek, praktycznie gotowy do wyjścia. Oczekujący obojga kochających rodziców, szczęśliwej rodziny, pomocy i powierza całe swoje niemowlęce i dziecięce życie w ręce tych dwóch osób. W dorosłości oczekujące ciepła i wsparcia.. A co gdy tego nie można do końca dać ? Jak się czuję takie dziecko, gdzie ono ma szczęście ? Liczyło na coś, nie jest niczemu winne a ma być tak potraktowana ? Łzy lecą mi jak grochy, nie pamiętam wieczoru, żebym nie płakała choć przez chwilę, czuję się właśnie jak ten kot wtedy.. Dość ma się wszystkiego, i wszystko ma się gdzieś, wysmarkuje się tonę chusteczek i kładzie się w końcu spać. Rano wstaje, patrzę w lustro, oczy czerwone i spuchnięte od płaczu, i kolejne spojrzenie sobie w oczy i bezsensowne wmawianie "wszystko będzie dobrze", ja się pytam, jak ma być do cholery dobrze jak tylko jedna strona się stara !?, i codziennie tak samo. Dobrze, że istnieje takie coś jak korektor, puder, podkład, tusz do rzęs i eyeliner. Można się dobrze ukryć i wyjść do osoby którą się kocha, licząc na to, że nikt nie zauważy.. Może i fakt, najbliżsi może nie zauważą od razu, ale ma się wrażenie, że obcy ludzie wiedzą, że kogoś coś gnębi, jaki ma humor i wiedzą, że płakał zeszłego dnia.. Zawsze mam tak nieodparte wrażenie, że każdy się gapi wtedy.. Jak żyć, gdy każdego dnia nikt nas nie zauważa. Jak udowodnić, że coś potrafimy, jeśli na każdym kroku słyszymy tylko krytykę. Jak zwyciężyć, jeśli pochwał brak. I jak wyjść na powierzchnię, gdy każde słowo sprawia, że osoby nieśmiałe jeszcze bardziej zamyka się w sobie i ucieka w swój własny świat. Jak być szczęśliwym skoro brak tego szczęścia ? No właśnie, JAK!? Zawsze chciałam być doskonała, dla Niego ( tak o Tobie mowa), dla Niego żyć, bo Jemu oddałam całe swoje poświęcenie, i dałam najwięcej ile mogłam. A tu wszystko nie jest docenione chyba.. Choć ja mam takie przeświadczenie, że coś od siebie dałam, osobie którą na prawdę kocham i darzę wielkim uczuciem. I choć pewnie tego nie widzi, ale staram się by zmieniać się i ulepszać z dnia na dzień, staram się odbudować utracone belki, by to wszystko trzymało się. Każdego weekendu kiedy przyjeżdżam w swoje strony, chcę spędzać właśnie z nim. Bez względu na to ile złego na wzajem do siebie żywimy, upajam się patrzeniem na niego jak gra w samoloty i ma ten błysk w oku jakby robił coś o czym zawsze marzył by się spełniło realnie. Upajam się każdym krokiem, dotykiem i spojrzeniem, nawet takim gdy nie widzi, że patrzę. Po prostu "dlaczego ze mną jeszcze wytrzymujesz?", dlaczego ? bo to właśnie jest miłość i oddanie. Upajam się widokiem praktycznie całkiem mi obcej osoby a zarazem tak bliskiej mojemu sercu i duszy. Nie wierzyłam, ze spotkam kogoś takiego, z kim będę mogła porozmawiać bez skrępowania na każdy temat. Nawet tej najbardziej głupi czy intymny. Lubię wracać w miejsca, gdzie spotkało mnie coś dobrego, gdzie spotkałam kogoś ważnego dla mnie (wciąż pamiętam spotkanie pod Parkową, białą bluzę i spodnie moro, i ten uśmiech i spojrzenie, które powaliło mnie na kolana), Lubię powroty, bo stale mam nadzieję, że wciąż na mnie czekasz. Mam taki bałagan w życiu, że czasem nie potrafię poukładać myśli, chciałabym zrobić coś, co w końcu ułoży moje życie w całość. Czy tak się da ? Próbuję póki mam siłę. Ale popatrz na mnie czasem tak inaczej, tak po ludzku. Popatrz na mnie jak na kobietę pełną ciepła i miłości do Ciebie. Skruszyłam taki gruby mur jak sam wiesz, żebyś mógł poczuć i pokochać mnie. Ale udowodnię wam wszystkim, że na coś mnie stać. Udowodnię, że sobie poradzę, dam radę nawet jeśli będzie mnie to dużo kosztowało. Bo ja walczę do końca, mam w sobie wiarę i to ona trzyma mnie na powierzchni. Mam też coś paskudnego w charakterze, co często mi się przydaję. A ja staje do walki, do walki z życiem i przeciwnościami losu. Może przegram, ale przynajmniej zrobię wszystko co mogę.

Podarowałeś mi coś, co nawet trudno nazwać. Poruszyłeś we mnie coś, o istnieniu czego nawet nie wiedziałam. Jesteś i zawsze będziesz częścią mojego życia. Zawsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz